Odwiedzając moich dziadków kiedy małą dziewczynką, uwielbiałam zaglądać do jednej ze starych szuflad. Znajdowały się w niej rodzinne fotografie. Gdy zaglądałam do niej przenosiłam się w czasie.

Były tam fotografie rodzinne robione w starych studiach fotograficznych, oraz w pięknych wiejskich, sielskich plenerach. Zdjęcia były na różnych papierach: cienkich, grubych, błyszczących, matowych, miały przeróżną wielkość a niektóre z nich, ozdobne brzegi. Wiele z miało na odwrocie datę, pięknie napisaną dedykację lub pozdrowienia dla obdarowanych.

Fascynowała mnie każda osoba, każde spojrzenie. Zastanawiałam się dlaczego na zdjęciach rodzinnych są weseli, zaskoczeni lub smutni. W jakim momencie życia się znajdują. Kim byli dla mnie? Przeglądałam zdjęcie po zdjęciu pytając babcię o wszystkie szczegóły. Wtedy zaczynała snuć wspomnienia o długich wyprawach pradziadka do Stanów Zjednoczonych na statku, o starych wymyślnych sukniach mojej praprababci. O lokalnym studiu fotograficznym, w którym używano magnezji jako lampy błyskowej. Do tej pory pamiętam ozdobne fryzury i zamyślone spojrzenia. W niektórych postaciach z rodziny odnajdywałam swoje rysy twarzy.

Nie wiem ile godzin spędziłam nad tą szufladką w dzieciństwie, ale wiem że te fotografie rodzinne dawały mi poczucie stabilności, pokazywały moje korzenie, określały moją tożsamość. Dodawały pewności siebie i poczucie, że jestem tu dzięki ludziom z krwi i kości, którzy mieszkali w znajomych miejscach. Dotykali tych samych przedmiotów, podziwiali te same widoki. Wiedli życie podobne do życia mojej rodziny. To mnie budowało. Buduje do dzisiaj. Daje siłę i energię na przyszłość.

Dzisiaj do tej szufladki dokładam zdjęcia swojej rodziny i wiem, że przyjdzie taki czas, kiedy otworzy ją moja córka. Znajdzie tam źródło historii i mocy z którego skorzysta zawsze, kiedy będzie potrzebować siły swoich korzeni.